Tomek Żółtko

poeta • muzyk • publicysta

Kraków 05.12.2016 r.


TREN I

I
Nazarejczyku
Myślę o Twej chwale
okupionej przegranym t u t a j życiem onegdaj
i dziękuję Ci gryząc do krwi palce
że mnie przeczołgujesz
– wręcz z m u s z a s z
do bycia pawim móżdżkiem… do bycia błaznem

A ja łkam jak rozżalone małe dziecko
co mu się czasem – często? – zdaje być sierotą
przeklinając odruch stadny
pragnący j e d y n i e na przemian fety albo wojny
że mi skutecznie
zasłonił J e g o Ojcostwo
kurtyną ambicji… kłótni… nienawiści… dusz wykastrowanych

II
Nazarejczyku
Wspominam Twoje upodlenie
zafundowane przez tych, co zawsze mają świętą rację
i dziękuję Ci nienawidząc tego rozdarcia
że każesz mi z dniem każdym być nikim coraz bardziej
bez nieświętej racji w ł a s n e j
pośród znawców, pośród proroków, chorągwi i wykładni.

Więc ja łkam jak rozżalone małe dziecko
co mu się czasem – często? – zdaje być sierotą
krzycząc w rozpaczy zadławionym gardłem
– Gdzie się zagubił r o z u m Polsko?!
Ilu do krzyży byś przybiła dzisiaj
gdyby krzyżować można było…?
A może stosów podpaliła – ile… ile… ile…?!

III
Nazarejczyku
Twój krwawy pot w ogrodzie Getsemane
zmieszany ze snem tych, co mieli być Ci wsparciem
zdzierają ze mnie maski ohydnego udawania mocy
Dziękuję, że nie jestem sam bezradny
że nie sam się boję
że choć w bezsile jestem w braterstwie z tamtą bezsilnością Twoją…

A jednak łkam jak rozżalone małe dziecko
co mu się czasem – często? – zdaje być sierotą
Czy ktoś jeszcze ma dla Ciebie p a s j ę ?!
Czy juz tylko wyścig szczurów został…?
Ile jeszcze trzeba więcej zdobyć, posiąść?
Ile więcej zawładnąć, znaczyć – by powiedzieć – dosyć?!
Ech! … Naprawdę głupcem jestem… zwykłą ślepotą…

IV
Nazarejczyku

Moja Jerozolima – za Twą sprawą – w gruzach cała leży ze szczętem
To dobrze – (czy aby nie jestem obłąkany?)
Do innej – obiecanej – się wybieram
A właściwie… w odorze szyderstw – c z o ł g a m
Trudem bolącym mnie od stóp do głowy
ufam Ci i kocham…

Zaś Jeremiaszem długo będziesz mnie tak czynił jeszcze?!
Milczysz…
Zupełnie jak Ojciec, gdyś na krzyżu konał!
Rozumiem to…
choć wszystko w agonii niczym we mnie się skręca.

I… łkam jak rozżalone małe dziecko…
Nazarejczyku – czemuś mnie opuścił?
A może mnie się zdaje tylko…?