Tomek Żółtko

poeta • muzyk • publicysta

Wielki Piątek i Wielkanoc 2008


Chrystusa zabili ludzie religijni. Nie szubrawcy, pospolici przestępcy, męty społeczne… Ludzie religijni! Co więcej, usiłował bronić Go Piłat – pogański dostojnik rzymski, człowiek ( cóż za kosmiczny paradoks! ) w najmniejszym stopniu nie zainteresowany oddawaniem czci Jahwe. Jednak nie zdołał ich przekonać.
Zaszantażowany ewentualnością skargi skierowanej na niego do cesarza, uległ ich namiętnemu wrzaskowi „ukrzyżuj go!!!” i wydał Jezusa na śmierć.

Dlaczego tak się stało? Dlaczego gorliwie zaangażowani Żydzi zebrawszy się w Jerozolimie, żeby świętować Paschę, „przy okazji”dopuścili się takiej ohydy? Powodów z całą pewnością było kilka. Pycha, fanatyzm wyznaniowy, niepohamowana chęć rządu dusz ówczesnych autorytetów duchowych judaizmu. Błędne wyobrażenia o oczekiwanym mesjaszu, postrzeganym głównie w kategoriach narodowo-politycznych. No i religijność właśnie. Religijność rozumiana jako ścisłe ( ślepe?! ) przestrzeganie określonych norm i przepisów, ale też nie mające nic wspólnego z opartą na miłości relacją z żywą Osobą… Nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż ta ostatnia przyczyna była decydująca. Bezduszna religijność… Apostoł Piotr przemawiając w dniu Pięćdziesiątnicy do zgromadzonego tłumu pobożnych Żydów powiedział:”Mężowie izraelscy, słuchajcie tego co mówię: Jezusa z Nazaretu, męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie, tego Męża, który z woli postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście” ( Dz.Ap. 2; 22-23 ). Mocno powiedziane – prawda? Pomimo, że Jezus czynił tylko dobro: pomagał, uzdrawiał, wskrzeszał z martwych, „nauczał jako moc mający” , to jednak został męczeńsko stracony. Ludzie z Bogiem na ustach, rękami pogan przybili Go do krzyża, ponieważ nie mieścił się w ramkach ówczesnej religijności. Zdecydowanie nie pasował… Zresztą… jakże często nie pasuje do dzisiaj! Historia chrześcijaństwa pokazuje, że religijność jak zaślepiała tak zaślepia dalej. Religijne wyprawy krzyżowe, religijna święta inkwizycja mordująca wolnomyślicieli i innowierców, prześladowania anabaptystów „ekumenicznie” dokonywane rękami religijnych katolików i ewangelików, amerykańskie nieludzkie niewolnictwo celebrowane z upodobaniem przez religijnych metodystów i baptystów… We współczesnej Polsce zaś… No cóż… Religijna formacja polityczna z wartościami chrześcijańskimi na sztandarach porywa się na dokonywanie odnowy moralnej narodu ( też skądinąd jakże religijnego – sic!!! ) i w tym celu współpracuje z ludźmi bez żadnej moralności. Efekt? Skłócone i rzucające się sobie do gardeł społeczeństwo. Religijne radio pod przewodem religijnego ojca dyrektora, odwołując się do najniższych ludzkich instynktów, zasiewa w sercach religijnych słuchaczy najprzeróżniejsze fobie skutkujące, w najlepszym razie tylko niechęcią do tych wszystkich, którzy są i n n i. Religijny dostojnik kościelny, w najmniejszym stopniu nie licząc się z bólem bezdzietnych małżeństw, stwierdza, że metoda „in vitro” jest wyrafinowaną aborcją ( żeby była jasność – sam mam wiele wątpliwości etycznych co do tej metody, jednak poraziła mnie do głębi ta pełna pogardy wypowiedź hierarchy…). Można by jeszcze cośkolwiek zająknąć się o „religijnych” pedofilskich skandalach, o pysze religijnych urzędników r ó ż n y c h kościołów ale może dosyć… Chodzi mi jedynie o to, że gdyby istniała możliwość przeniesienia nas, dzisiejszych chrześcijan, dwa tysiące lat w czasie do Jerozolimy- to co MY byśmy krzyczeli przed pytającym się nas Piłatem: kogo więc mam wam wypuścić – Jezusa czy Barabasza?!!!

Jakże łatwo pomylić jest żywą relację z religijnym rytuałem! Jakże łatwo pomylić jest „kochanie Boga z całej siły, woli i serca” z pozbawionym uczuć celebrowaniem i przestrzeganiem „bożych” norm. Wreszcie – jakże łatwo pomylić Zbawiciela – Mesjasza ze „świętą” instytucją lub człowiekiem stojącym na jej czele… Tak! Historia i życie pokazują od dwóch tysięcy lat, że łatwo jest się pomylić i w imię religii dokonywać strasznych, porażających okrucieństw, w przekonaniu, że pełni się wolę Bożą!!! Apostoł Paweł jest tego najwymowniejszym przykładem. Arcygorliwy faryzeusz, członek duchowej elity narodu , w imię swoich religijnych przekonań „siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich ( Dz.Ap.9;1 ). No, ale niedługo potem była droga do Damaszku i jego dramatyczne spotkanie się ze Zmartwychwstałym. Spotkanie, które radykalnie zmieniło całe życie Pawła, tak że wiele lat później mógł on napisać do chrześcijan w Galacji:”Gdy… nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod niewolą Prawa, aby wykupił tych, którzy byli w niewoli Prawa abyśmy mogli otrzymać synostwo przybrane. A na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła Abba, Ojcze! I stąd nie jesteś już niewolnikiem, ale synem. Jeżeli zaś synem, to i ze zarządzenia Bożego – dziedzicem.”( Gal.4;4-7 ). No i tu dochodzimy do sedna problemu. Nie chciałbym prowadzić jałowej polemiki o słowa, jednakowoż uważam, że oparte na ewangelii chrześcijaństwo nie jest religią, zaś naśladowcy Chrystusa nie są religijnymi ludźmi. Uważam, iż chrześcijaństwo to oparte na miłości codzienne życie z Abba Bogiem Ojcem, możliwe dzięki odkupieńczej śmierci i zmartwychwstaniu Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Jest ono możliwe i realne ponieważ „Tak… Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, ażeby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął ale miał życie wieczne. Bóg bowiem nie posłał Syna swego na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.” ( Ew. Jana 3;16-17 ). Chodzi więc o to, żeby przejść swoją drogę do Damaszku, spotkać się z żywym Zbawicielem, świadomie uczynić Go kimś najważniejszym dla siebie i od tej pory żyć nowym życiem, życiem opartym na miłości do Ojca, który nie jest tradycją wyssaną z mlekiem matki ani teologiczną abstrakcją ( w stylu Transcendentnego Absolutu ) lecz kochającą i rozumiejącą Osobą. I warto sobie zdać sprawę, że bezduszne odczynianie i celebrowanie obraża Go – tak samo jak np. moją kochającą Żonę obrażałaby mój wkład w małżeństwo zdegradowany jedynie do pozbawionej gorącego uczucia, sztywnej etykiety przy stole. Gdyby tak było, nasze małżeństwo nie przetrwałoby miesiąca…! To niby takie oczywiste ale… gdy przychodzi co do czego, to jakże często wybieramy religijność a nie miłość!!! W tym kontekście Chrystus kiedyś powiedział: „Nie każdy, który mi mówi: „Panie, Panie” wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?” Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode mnie, wy, którzy czynicie nieprawość.” ( Ew. Mat.7;21-23 ). Religijność jest zabójcza! Może mieć wiele twarzy ale zawsze jest zabójcza! Religijni ludzie mogą nawet czynić nadprzyrodzone rzeczy w imieniu Jezusa ,mogą nimi chorobliwie się fascynować i popadać w pychę za ich sprawą ( czy przypadkiem nie jest to drobniutki kamyczek do ogródka przesadnych charyzmatyków? ) i zostać potępionymi. Ponieważ religijność zabija! Zawsze!!!

Dwa tysiące lat temu, nierozpoznany przez religijny tłum Mesjasz, skonał na krzyżu. Po trzech dniach zmartwychwstał. Dziś siedzi po prawicy Ojca i w doskonały sposób wstawia się u Niego za tymi, którzy wierzą i kochają – aby mogli żyć. Kiedyś ( może już niedługo?!!! ) przyjdzie ponownie na ten świat lecz… czy znajdzie wtedy jeszcze wiarę wśród nas… czy może już tylko celebrę…? ( patrz Ew. Łk.18;8b )

Czy więc aby na pewno Wesołego Alleluja???