Tomek Żółtko

poeta • muzyk • publicysta

Kraków 01.09.2008


„Celem tego napominania jest miłość płynąca z czystego serca, dobrego sumienia i wiary nieobłudnej. Niektórzy nie troszcząc się o to, zagubili się w pustej gadaninie.”

1 Tym. 1;5-6

Zostaliśmy z Żoną okradzeni. Dotkliwie. Zabrano nam laptop, kamerę, telefon, parę drobiazgów… Wybraliśmy się wakacyjnie na parę dni do naszych przyjaciół mieszkających w Mrągowie na Mazurach. On jest ewangelickim księdzem – proboszczem Mrągowskiej Parafii Ewangelicko-Augsburskiej, Ona rehabilitantką oraz… małżonką, jako że księży ewangelickich nie obowiązuje celibat. Piotr i Danuta Mendrochowie. Dzielne i niezwykłe małżeństwo. Od wielu, wielu lat służbę ewangelizacyjną i duszpasterską łączą z organiczną pracą „u podstaw”: dokarmiają biedne dzieci i „wyprowadzają na ludzi” ich „patologicznych rodziców”. Dodatkowo, On pracuje jeszcze w charakterze kapelana więziennego.

Zamieszkaliśmy w jednym z parafialnych pokojów gościnnych i …któregoś wieczoru, ze zgrozą odkryliśmy, że jesteśmy ubożsi o wcześniej wymienione przedmioty… Przyjechała policja, przez parę godzin spisywała gorliwie nasze zeznania, my zaś oswajaliśmy się z wolna z myślami: „ no to pa pa nasz laptopie, pa pa nasza kamero… Zasnęliśmy w poczuciu upokarzającej bezsilności…
Nazajutrz rano natomiast… Piotr z miną sfinksa zaprosił nas do swojej ( odrobinkę zabałaganionej ) kancelarii, gdzie ujrzeliśmy w zdumieniu najwyższym, wszystkie nasze skradzione rzeczy!!! Mózg mi stanął i w pierwszym odruchu zapytałem czy może mrągowska policja jest do tego stopnia sprawna w działaniu operacyjnym, jednak Piotr przytomnie postukał się w głowę i oznajmił, iż właśnie przed chwilą jeden z jego znajomych ( któremu kiedyś pomógł) przyniósł łup lokalnej żulii mrągowskiej z krótkim komentarzem, którego sens można zawrzeć w stwierdzeniu: PASTORA SIĘ NIE OKRADA !!! Jakaś złodziejska smarkateria, zaraz po udanym włamaniu, zaniosła owoce własnego trudu swoim przełożonym ( szefom złodziei ??? paserom ??? ), oni zaś dowiedziawszy się kogo obrobiono następnego dnia rano zwrócili tenże „urobek” ponieważ… pastora się nie okrada!!!

Pomijając naszą oczywistą radość oraz „kosmiczność” sytuacji ( jak żyję bowiem nie spotkałem się ani nie słyszałem nawet o czymś podobnym ) przeżycie to jest dla mnie jednym z najpiękniejszych świadectw czyjegoś poświęcenia dla innych ludzi. Mozolna i żmudna praca Danusi i Piotrka skutkuje bowiem nie tylko tym, iż wielu ich „podopiecznych” mogło uczynić Chrystusa kimś najważniejszym dla siebie ale także „ubocznym efektem” ich działań jest opinia jaką posiadają nawet wśród przestępców. Kogo jak kogo ale pastora przecież się nie okrada…

Piotr Mendroch nie jest płomiennym mówcą. Nie jest też, potocznie rzecz ujmując, charyzmatykiem, więc jego duszpasterstwo nie jest nacechowane „cudownymi fajerwerkami”. Piotr natomiast nieefekciarsko kocha ludzi i żyje dla nich. Nieważne kim są… Zastanawiam się ilu duchownych ( niezależnie od barw klubowych ) ma na „swoim terenie” podobną opinię…

Opisuję to zdarzenie także dlatego, iż jawi mi się ono jako kapitalny przyczynek do refleksji – co to w praktyce znaczy dzisiaj inspirować Chrystusem ludzi, z którymi się spotykamy. Boję się bowiem, iż przytłoczeni bagażem „duchowych zmagań”, „ogłaszaniem będącego tuż tuż przebudzenia”, zabieganiem o coraz to bardziej spektakularne dary duchowe, pozytywnym wyznawaniem itd. itd; gubimy często to co fundamentalne – np. miłość płynącą z czystego serca i dobrego sumienia. I popadamy w próżną gadaninę…

Danusiu i Piotrku – jesteście wielcy! Podziwiam!